Du Rietz tego dnia już nie wstał. Obudził go
następnego ranka odgłos krzątania się po kuchni. Przeciągnął się i popatrzył na
zegarek: za piętnaście jedenasta. Czyli Gabrielle na pewno jest na zajęciach. A
to oznacza, że mogą z Johanem pogadać na osobności – IDEALNIE!
Wyszedł z pokoju i od razu skierował się w stronę
kuchni. Tam – ku swojemu niezadowoleniu – nie spotkał Sjöstranda, a jego
przyjaciółkę Juliette Verdice. Nie należy jednak błędnie interpretować
niezadowolenia Kima. Uwielbiał Juliette i cieszył się, że przyjaciel spotyka
się z tak mądrą, dobrą i ładną kobietą. Po prostu potrzebował rozmowy z
kumplem. Natychmiast.
- Cześć Juliette. – mężczyzna ucałował blondynkę w
policzek. – Jest Johan?
- Wyszedł do sklepu. W czym mogę Ci pomóc?
- Kurde, ja to mam szczęście. Mogłabyś mi dać coś do
jedzenia? Mam kaca, jak stąd do rodziców Johana. A moim jedynym sposobem na
kaca jest jedzenie. Tak, wiem. To dziwne.
- Na co masz ochotę? Zostało nam trochę kanapek ze
śniadania, jeśli musisz już.
- Wystarczą mi kanapki. Dziękuję.
- Nie ma za co.
Jadł w milczeniu, przyglądając się ukochanej Hubbe.
36 lat, panna, w stałym (szczęśliwym) związku od 4 lat. Jedyne, co dziwiło du
Rietz’a to fakt, że nie mieszka ona jeszcze z Sjöstrandami i nie mają
z Johanem dziecka. Wszyscy wiedzieli, że to już jest poważny związek i
pora na krok do przodu. A oni wciąż stali w tym samym punkcie.
- Kimmi! Żyjesz jakoś? – bruneta z rozmyślań wyrwał
głos przyjaciela.
- Tak, jest nieźle. Jeżeli pytasz o mojego kaca,
oczywiście. Aktualnie jestem bezdomny, a moją żonę od paru lat posuwa
Andersson, więc jest po prostu zajebiście.
- Nie jesteś bezdomny, głupku. – odpowiedział
blondyn, siadając naprzeciw niego. – Przecież możesz mieszkać u mnie.
- Nie chcę przeszkadzać Tobie i Gabrysi.
- Przeszkadzać? Ty nie przeszkadzasz. Przed imprezą
pojedziemy do Waszego domu i zabierzemy Twoje rzeczy. Tak nawiasem, czy nie
możesz Ty wyrzucić Anette? Skoro jest z Anderssonem…
- Dom został kupiony na nią.
- No to przed imprezą tam pojedziemy. – Sjöstrand
wziął ukochaną za rękę i posadził sobie na kolanach. – Kimmi, jest taka poważna
sprawa. Mówiłem rano Gabrysi. Mianowicie, moja mama zachorowała. I musimy się
nią zająć. Nie chcę wplątywać w to Gabi, bo nie chcę, żeby robiła sobie
zaległości na uczelni. Chcielibyśmy jechać tam z Julie, ale nie chcę też
zostawiać córki samej. Może, skoro i tak będziesz tu mieszkał, to
zaopiekowałbyś się nią? Miałbym o jedno zmartwienie mniej. Wiesz, gdybym nie
musiał chodzić do pracy, to zostawiłbym ją z Juliette, ale od poniedziałku znowu
robota. Przenieślibyśmy się do Eskilstuna na dwa tygodnie i stamtąd codziennie
dojeżdżałbym do pracy, a u Was byłbym co parę dni.
- Dla mnie nie ma problemu. Gabrysia Ci tu ze mną nie
zginie. A propos, mógłbym ją zabrać ze sobą na dzisiejszą imprezę? Mam
zaproszenie z osobą towarzyszącą, a moja towarzyszka życia idzie z kimś innym…
- Jak będzie tylko chciała z Tobą pójść, to niech
idzie. Dziś piątek, jutro nie ma szkoły. No problem.
- Napiszę jej SMS-a. A Wam nie przeszkadzam, bo
widzę, żeś napalony jak ćpun w zaawansowanym stadium. Tylko proszę, nie bądźcie
zbyt głośno.
Ledwie brunet wyszedł z kuchni, a zakochani rzucili
się na siebie, jakby nie widzieli się od miesiąca. Ach, ta miłość. Jakże mu
brakowało Anette. Ale już od dawna się od siebie oddalali. Nie raz i nie dwa
przyłapał żonę na cichych seks-rozmowach przez telefon. Bolało. Ale udawał, że
nie widzi. Nie chciał się z nią rozstawać. Wmawiał sobie, że to nic. Że to
tylko taka zabawa między nimi dwojga. Ale wiedział. Kiedyś podczas sprzątania
małżeńskiej sypialni znalazł zużytą prezerwatywę. Był tylko pewien problem. On
ich nie używał, bo bardzo zależało mu na dziecku z ukochaną. Mimo to zaciskał
zęby. Próbował naprawić to małżeństwo. Walczył. Nikomu nie zwierzał się ze
swoich odkryć. Anette musiała widzieć, jak się stara. A jednak nagle
poinformowała go, że odchodzi do Kima Anderssona.
Zabolało. Zwłaszcza, że od samego początku gry w
reprezentacji byli z Anderssonem na noże. Świadomość, że żona bratała się z
nieprzyjacielem i to w ich własnym łóżku, była okropna. No, ale cóż mógł teraz
poradzić?
Do: Gabi Sjöstrand
Cześć. Dzięki za pomoc wczoraj.
Gadałem dziś z Twoim Tatą. Nie przeszłabyś się ze mną na oficjalną imprezę?
Gościmy wiele znanych osób z EHFu i przydałaby się Twoja obecność. Wiem, że zazwyczaj
to Tacie załatwiasz takie sprawy na przyjęciach. Mogłabyś tym razem pomóc mnie?
Kim.
~*~
Dziewczyna siedziała na zajęciach z fizyki i nieudolnie próbowała
cokolwiek z nich zrozumieć. Na próżno. Fizyka – przedmiot, którego miała się
uczyć raptem jeden rok, sprawiał jej ogrom problemów. Najboleśniejsze było to,
że nikt nie chciał jej pomóc. 20 osób w grupie i żadnej pomocnej dłoni. Mimo,
że zrobiła dla nich tyle zadań... Koniec z tym. Ona ma ważniejsze rzeczy na głowie,
niż robienie czyichś prac, skoro nie ma kto pomóc jej z taką głupotą jak
fizyka.
Z usilnego notowania słów profesora wyrwała brunetkę wibracja telefonu w
jej torbie. SMS. Od wuja.
Do: du Rietz
Hej. Mogę się przejść. Ale musisz mi
pomóc z fizyką, bo się tutaj popłaczę za chwilę. Na szczęście, dziś nie mam nic
więcej. Poprosisz tatę, żeby po mnie przyjechał? Nie mam żadnego transportu do
domu, bo Pat się na mnie wypięła. G.
~*~
Sjöstrand nie mógł po nią jechać. Był zajęty swoją dziewczyną, a
on nie zamierzał im przeszkadzać. Poza tym, miał dług wobec młodej, której
obiecał swoją pomoc dzień wcześniej.
Upewniwszy się, że jest w 100% trzeźwy wziął klucze
od samochodu przyjaciela i pojechał po brunetkę. Zatrzymał się przed budynkiem
Uniwersytetu w Sztokholmie w momencie, gdy dziewczyna z niego wychodziła. Od
razu zauważyła, że autem nie przyjechał ojciec. Miał on specyficzny styl jazdy i nigdy
nie zatrzymałby się na widoku. Zwłaszcza, jeżeli był parę metrów wcześniej
zakaz zatrzymywania.
- Dzięki, że przyjechałeś. – powiedziała dziewczyna
po zamknięciu drzwi samochodu i pocałowała Kima w policzek. – Patricia się na
mnie obraziła, bo wczoraj nie wpuściłam jej do domu. I teraz nie mam
transportu.
- Żaden problem. To w ramach rekompensaty za to, że
wczoraj się nie pouczyliśmy.
~*~
Resztę dnia Gabrielle Sjöstrand spędziła z Kimem
Ekdahl du Rietz’em, który pomagał jej w przygotowaniu zadań, które miała
oddać prowadzącemu na następnych zajęciach. Sam du Rietz w szkole był
leniem i nie bardzo mu się chciało uczyć, ale z fizyki zawsze był dobry. Zupełne
przeciwieństwo Gabrysi, która chciała zdobywać wiedzę, ale fizyka była jej
piętą Achillesową.
O siedemnastej Johan Sjöstrand z przyjacielem
pojechali po jego rzeczy, a dziewczyna wraz z ukochaną ojca zaczęły
przygotowania do wyjścia. Panna Verdice była z zawodu kosmetyczką, więc makijaż
młodej dziewczyny był jej autorstwa. Każdy przyznawał, że Juliette jest bardzo
uzdolniona w tym kierunku, a Gabrielle umalowana przez nią wprost promieniała.
- Juliette, na długo wyjeżdżacie? – zapytała
dziewczyna, czesząc włosy.
- Twój tata wspominał, że na razie dwa tygodnie. Ale
zostaniesz z Kimem. Johan nie chce zostawiać Cię całkiem samej.
- Kochany tata. Będę za Wami tęsknić.
- To tylko dwa tygodnie. Gdy babcia wyzdrowieje
wrócimy do Ciebie.
- Kocham Was.
- My Ciebie też. – Verdice przytuliła córkę
ukochanego.
Gabrielle była dla niej jak własna córka, której nie
mogła mieć. Chociaż na początku nie było łatwo, bo Gabrysia nie potrafiła
zaakceptować nowej kobiety w życiu taty, to po półtora roku wszystko się zmieniło.
I teraz są przyjaciółkami.
~*~
Na imprezie lśniła. Ale takie było jej zadanie.
Olśniewać przybyłych gości i pomagać du Rietz’owi w osiągnięciu celów
znaczących dla Związku. Z jednej strony głupio mu było, że tak ją wykorzystuje.
Ale z drugiej – wyglądała na osobę, która jest w swoim żywiole. Bawiła
przybyłych gości, prowadziła ważne rozmowy. Można było na nią liczyć. I
wyglądała tak pięknie, że nie miała większych problemów z przekonaniem mężczyzn
do swoich racji.
Żeby się dobrze rozumieć – Gabrielle miała w ręku
mocne, przemyślane argumenty. A dobry wygląd po prostu pomagał jej w
przekonaniu rozmówców. Badania twierdzą, że łatwiej jest zaufać człowiekowi,
który dobrze wygląda niż niezadbanemu. Więc dziewczyna po prostu z tego
korzystała.
- Mogę prosić do tańca? – koło brunetki pojawił się
nie wiadomo skąd du Rietz.
Panna Sjöstrand skinęła lekko głową i dała się
poprowadzić na parkiet. W końcu mogła odpocząć. Lubiła swoją „pracę”, ale
każdemu należy się od czasu do czasu oddech. A dobrym momentem na rozluźnienie
był taniec z Kimem – zwłaszcza, że był z niego niesamowity tancerz.
Po paru kawałkach dziewczyna poczuła, jak ręce jej
partnera momentalnie zesztywniały. Odwróciła głowę i zobaczyła ciotkę Anette w
objęciach ‘tej szui Anderssona’, jak zwykł mawiać tata. Wyglądała cudownie.
Rozpromieniona dotykała brzucha, a jej towarzysz zbierał gratulacje od swoich
znajomych.
Więc jednak dziecko. Upragnione dziecko, którego Kimowi
Ekdahl du Rietz’owi nie było nigdy dane mieć. W wieku 39 lat marzył on tylko o
jednym – o pełnej rodzinie.
- Nie patrz na nich. – szepnęła dziewczyna i już
chciała ucałować jego policzek, gdy mężczyzna odwrócił głowę w jej stronę.
Odskoczyli od siebie jak oparzeni. Gabrielle
natychmiast pomknęła do toalety, a du Rietz’owi zapragnęło się świeżego
powietrza. Czy właśnie to się stało? Dziewczyna opierała się o umywalkę,
patrząc na swoje odbicie w lustrze. Była
czerwona i czuła się… Nie potrafiła powiedzieć, jak się czuje, bo czuła się tak
po raz pierwszy. Było to takie przyjemne… Błogie… Cudowne… Dotknęła palcami
swoich ust i zapragnęła, aby poczuć dotyk warg tego, który niechcąco
doprowadził ją do takiego stanu.
Papierosa zapalił chyba drugi raz w życiu. A dostał
go od jednej z pań pracujących w okolicy (pani zaproponowała mu coś więcej niż
papierosa, ale on chciał tylko się odstresować). Samo palenie szło mu z trudem,
bo jego ręce się trzęsły bardziej niż galareta. Nie mógł uwierzyć w to, co
stało się przed chwilą. Ale gdy przypomniał sobie te słodkie, delikatne usta…
Mmm… Aż zakrztusił się dymem. Ale jednocześnie uświadomił sobie coś ważnego.
Był w połowie długiego, damskiego papierosa, gdy u
jego boku pojawiła się Gabrielle. Wzięła niedopałek z jego ręki, wyrzuciła do
kosza, po czym zaprowadziła go na tył domu.
- Zrób tak jeszcze raz. – powiedziała, biorąc
mężczyznę za ręce. – Proszę.
Nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w nią chcąc się
upewnić, że jest w 100% przekonana. Niepotrzebnie, bo Gabrielle była taka sama
jak ojciec – bardzo dobrze wiedziała, czego chce. Nachylił się i delikatnie
musnął ustami wargi dziewczyny, jednocześnie obejmując ją w talii.
Całowali się tak, jakby dla obojga był to pierwszy
raz. Trochę delikatnie, trochę niepewnie, trochę ze zdenerwowaniem, trochę
nieumiejętnie. Bo Kim nie wiedział jednego – że jest pierwszym, który całuje
córkę Sjöstranda. Ale było mu tak dobrze. Chciał, tak samo jak dziewczyna, żeby
te pocałunki nigdy się nie skończyły.
- Musimy wracać. – powiedział mężczyzna, odsuwając
się od brunetki. – Mamy jeszcze coś do załatwienia.
- Wiem. – odpowiedziała i po raz ostatni musnęła jego
wargi. – Dziękuję.
O matko! Że Gabi i Kim ? Zaszkoczyłaś mnie, ale pozytywnie. Czekam na rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuń