poniedziałek, 12 maja 2014

2. "Była taka sama jak ojciec - bardzo dobrze wiedziała, czego chce."

Du Rietz tego dnia już nie wstał. Obudził go następnego ranka odgłos krzątania się po kuchni. Przeciągnął się i popatrzył na zegarek: za piętnaście jedenasta. Czyli Gabrielle na pewno jest na zajęciach. A to oznacza, że mogą z Johanem pogadać na osobności – IDEALNIE!

Wyszedł z pokoju i od razu skierował się w stronę kuchni. Tam – ku swojemu niezadowoleniu – nie spotkał Sjöstranda, a jego przyjaciółkę Juliette Verdice. Nie należy jednak błędnie interpretować niezadowolenia Kima. Uwielbiał Juliette i cieszył się, że przyjaciel spotyka się z tak mądrą, dobrą i ładną kobietą. Po prostu potrzebował rozmowy z kumplem. Natychmiast.

- Cześć Juliette. – mężczyzna ucałował blondynkę w policzek. – Jest Johan?

- Wyszedł do sklepu. W czym mogę Ci pomóc?

- Kurde, ja to mam szczęście. Mogłabyś mi dać coś do jedzenia? Mam kaca, jak stąd do rodziców Johana. A moim jedynym sposobem na kaca jest jedzenie. Tak, wiem. To dziwne.

- Na co masz ochotę? Zostało nam trochę kanapek ze śniadania, jeśli musisz już.

- Wystarczą mi kanapki. Dziękuję.

- Nie ma za co.

Jadł w milczeniu, przyglądając się ukochanej Hubbe. 36 lat, panna, w stałym (szczęśliwym) związku od 4 lat. Jedyne, co dziwiło du Rietz’a to fakt, że nie mieszka ona jeszcze z Sjöstrandami i nie mają z Johanem dziecka. Wszyscy wiedzieli, że to już jest poważny związek i pora na krok do przodu. A oni wciąż stali w tym samym punkcie.

- Kimmi! Żyjesz jakoś? – bruneta z rozmyślań wyrwał głos przyjaciela.

- Tak, jest nieźle. Jeżeli pytasz o mojego kaca, oczywiście. Aktualnie jestem bezdomny, a moją żonę od paru lat posuwa Andersson, więc jest po prostu zajebiście.

- Nie jesteś bezdomny, głupku. – odpowiedział blondyn, siadając naprzeciw niego. – Przecież możesz mieszkać u mnie.

- Nie chcę przeszkadzać Tobie i Gabrysi.

- Przeszkadzać? Ty nie przeszkadzasz. Przed imprezą pojedziemy do Waszego domu i zabierzemy Twoje rzeczy. Tak nawiasem, czy nie możesz Ty wyrzucić Anette? Skoro jest z Anderssonem…

- Dom został kupiony na nią.

- No to przed imprezą tam pojedziemy. – Sjöstrand wziął ukochaną za rękę i posadził sobie na kolanach. – Kimmi, jest taka poważna sprawa. Mówiłem rano Gabrysi. Mianowicie, moja mama zachorowała. I musimy się nią zająć. Nie chcę wplątywać w to Gabi, bo nie chcę, żeby robiła sobie zaległości na uczelni. Chcielibyśmy jechać tam z Julie, ale nie chcę też zostawiać córki samej. Może, skoro i tak będziesz tu mieszkał, to zaopiekowałbyś się nią? Miałbym o jedno zmartwienie mniej. Wiesz, gdybym nie musiał chodzić do pracy, to zostawiłbym ją z Juliette, ale od poniedziałku znowu robota. Przenieślibyśmy się do Eskilstuna na dwa tygodnie i stamtąd codziennie dojeżdżałbym do pracy, a u Was byłbym co parę dni.

- Dla mnie nie ma problemu. Gabrysia Ci tu ze mną nie zginie. A propos, mógłbym ją zabrać ze sobą na dzisiejszą imprezę? Mam zaproszenie z osobą towarzyszącą, a moja towarzyszka życia idzie z kimś innym…

- Jak będzie tylko chciała z Tobą pójść, to niech idzie. Dziś piątek, jutro nie ma szkoły. No problem.

- Napiszę jej SMS-a. A Wam nie przeszkadzam, bo widzę, żeś napalony jak ćpun w zaawansowanym stadium. Tylko proszę, nie bądźcie zbyt głośno.

Ledwie brunet wyszedł z kuchni, a zakochani rzucili się na siebie, jakby nie widzieli się od miesiąca. Ach, ta miłość. Jakże mu brakowało Anette. Ale już od dawna się od siebie oddalali. Nie raz i nie dwa przyłapał żonę na cichych seks-rozmowach przez telefon. Bolało. Ale udawał, że nie widzi. Nie chciał się z nią rozstawać. Wmawiał sobie, że to nic. Że to tylko taka zabawa między nimi dwojga. Ale wiedział. Kiedyś podczas sprzątania małżeńskiej sypialni znalazł zużytą prezerwatywę. Był tylko pewien problem. On ich nie używał, bo bardzo zależało mu na dziecku z ukochaną. Mimo to zaciskał zęby. Próbował naprawić to małżeństwo. Walczył. Nikomu nie zwierzał się ze swoich odkryć. Anette musiała widzieć, jak się stara. A jednak nagle poinformowała go, że odchodzi do Kima Anderssona.

Zabolało. Zwłaszcza, że od samego początku gry w reprezentacji byli z Anderssonem na noże. Świadomość, że żona bratała się z nieprzyjacielem i to w ich własnym łóżku, była okropna. No, ale cóż mógł teraz poradzić?

Do: Gabi Sjöstrand
Cześć. Dzięki za pomoc wczoraj. Gadałem dziś z Twoim Tatą. Nie przeszłabyś się ze mną na oficjalną imprezę? Gościmy wiele znanych osób z EHFu i przydałaby się Twoja obecność. Wiem, że zazwyczaj to Tacie załatwiasz takie sprawy na przyjęciach. Mogłabyś tym razem pomóc mnie? Kim.

~*~

Dziewczyna siedziała na zajęciach z fizyki i nieudolnie próbowała cokolwiek z nich zrozumieć. Na próżno. Fizyka – przedmiot, którego miała się uczyć raptem jeden rok, sprawiał jej ogrom problemów. Najboleśniejsze było to, że nikt nie chciał jej pomóc. 20 osób w grupie i żadnej pomocnej dłoni. Mimo, że zrobiła dla nich tyle zadań... Koniec z tym. Ona ma ważniejsze rzeczy na głowie, niż robienie czyichś prac, skoro nie ma kto pomóc jej z taką głupotą jak fizyka.

Z usilnego notowania słów profesora wyrwała brunetkę wibracja telefonu w jej torbie. SMS. Od wuja.

Do: du Rietz
Hej. Mogę się przejść. Ale musisz mi pomóc z fizyką, bo się tutaj popłaczę za chwilę. Na szczęście, dziś nie mam nic więcej. Poprosisz tatę, żeby po mnie przyjechał? Nie mam żadnego transportu do domu, bo Pat się na mnie wypięła. G.

~*~

Sjöstrand nie mógł po nią jechać. Był zajęty swoją dziewczyną, a on nie zamierzał im przeszkadzać. Poza tym, miał dług wobec młodej, której obiecał swoją pomoc dzień wcześniej.

Upewniwszy się, że jest w 100% trzeźwy wziął klucze od samochodu przyjaciela i pojechał po brunetkę. Zatrzymał się przed budynkiem Uniwersytetu w Sztokholmie w momencie, gdy dziewczyna z niego wychodziła. Od razu zauważyła, że autem nie przyjechał ojciec. Miał on specyficzny styl jazdy i nigdy nie zatrzymałby się na widoku. Zwłaszcza, jeżeli był parę metrów wcześniej zakaz zatrzymywania.

- Dzięki, że przyjechałeś. – powiedziała dziewczyna po zamknięciu drzwi samochodu i pocałowała Kima w policzek. – Patricia się na mnie obraziła, bo wczoraj nie wpuściłam jej do domu. I teraz nie mam transportu.

- Żaden problem. To w ramach rekompensaty za to, że wczoraj się nie pouczyliśmy.

~*~

Resztę dnia Gabrielle Sjöstrand spędziła z Kimem Ekdahl du Rietz’em, który pomagał jej w przygotowaniu zadań, które miała oddać prowadzącemu na następnych zajęciach. Sam du Rietz w szkole był leniem i nie bardzo mu się chciało uczyć, ale z fizyki zawsze był dobry. Zupełne przeciwieństwo Gabrysi, która chciała zdobywać wiedzę, ale fizyka była jej piętą Achillesową.

O siedemnastej Johan Sjöstrand z przyjacielem pojechali po jego rzeczy, a dziewczyna wraz z ukochaną ojca zaczęły przygotowania do wyjścia. Panna Verdice była z zawodu kosmetyczką, więc makijaż młodej dziewczyny był jej autorstwa. Każdy przyznawał, że Juliette jest bardzo uzdolniona w tym kierunku, a Gabrielle umalowana przez nią wprost promieniała.

- Juliette, na długo wyjeżdżacie? – zapytała dziewczyna, czesząc włosy.

- Twój tata wspominał, że na razie dwa tygodnie. Ale zostaniesz z Kimem. Johan nie chce zostawiać Cię całkiem samej.

- Kochany tata. Będę za Wami tęsknić.

- To tylko dwa tygodnie. Gdy babcia wyzdrowieje wrócimy do Ciebie.

- Kocham Was.

- My Ciebie też. – Verdice przytuliła córkę ukochanego.

Gabrielle była dla niej jak własna córka, której nie mogła mieć. Chociaż na początku nie było łatwo, bo Gabrysia nie potrafiła zaakceptować nowej kobiety w życiu taty, to po półtora roku wszystko się zmieniło. I teraz są przyjaciółkami.

~*~

Na imprezie lśniła. Ale takie było jej zadanie. Olśniewać przybyłych gości i pomagać du Rietz’owi w osiągnięciu celów znaczących dla Związku. Z jednej strony głupio mu było, że tak ją wykorzystuje. Ale z drugiej – wyglądała na osobę, która jest w swoim żywiole. Bawiła przybyłych gości, prowadziła ważne rozmowy. Można było na nią liczyć. I wyglądała tak pięknie, że nie miała większych problemów z przekonaniem mężczyzn do swoich racji.

Żeby się dobrze rozumieć – Gabrielle miała w ręku mocne, przemyślane argumenty. A dobry wygląd po prostu pomagał jej w przekonaniu rozmówców. Badania twierdzą, że łatwiej jest zaufać człowiekowi, który dobrze wygląda niż niezadbanemu. Więc dziewczyna po prostu z tego korzystała.

- Mogę prosić do tańca? – koło brunetki pojawił się nie wiadomo skąd du Rietz.

Panna Sjöstrand skinęła lekko głową i dała się poprowadzić na parkiet. W końcu mogła odpocząć. Lubiła swoją „pracę”, ale każdemu należy się od czasu do czasu oddech. A dobrym momentem na rozluźnienie był taniec z Kimem – zwłaszcza, że był z niego niesamowity tancerz.

Po paru kawałkach dziewczyna poczuła, jak ręce jej partnera momentalnie zesztywniały. Odwróciła głowę i zobaczyła ciotkę Anette w objęciach ‘tej szui Anderssona’, jak zwykł mawiać tata. Wyglądała cudownie. Rozpromieniona dotykała brzucha, a jej towarzysz zbierał gratulacje od swoich znajomych.

Więc jednak dziecko. Upragnione dziecko, którego Kimowi Ekdahl du Rietz’owi nie było nigdy dane mieć. W wieku 39 lat marzył on tylko o jednym – o pełnej rodzinie.

- Nie patrz na nich. – szepnęła dziewczyna i już chciała ucałować jego policzek, gdy mężczyzna odwrócił głowę w jej stronę.

Odskoczyli od siebie jak oparzeni. Gabrielle natychmiast pomknęła do toalety, a du Rietz’owi zapragnęło się świeżego powietrza. Czy właśnie to się stało? Dziewczyna opierała się o umywalkę, patrząc na swoje odbicie w lustrze.  Była czerwona i czuła się… Nie potrafiła powiedzieć, jak się czuje, bo czuła się tak po raz pierwszy. Było to takie przyjemne… Błogie… Cudowne… Dotknęła palcami swoich ust i zapragnęła, aby poczuć dotyk warg tego, który niechcąco doprowadził ją do takiego stanu.

Papierosa zapalił chyba drugi raz w życiu. A dostał go od jednej z pań pracujących w okolicy (pani zaproponowała mu coś więcej niż papierosa, ale on chciał tylko się odstresować). Samo palenie szło mu z trudem, bo jego ręce się trzęsły bardziej niż galareta. Nie mógł uwierzyć w to, co stało się przed chwilą. Ale gdy przypomniał sobie te słodkie, delikatne usta… Mmm… Aż zakrztusił się dymem. Ale jednocześnie uświadomił sobie coś ważnego.

Był w połowie długiego, damskiego papierosa, gdy u jego boku pojawiła się Gabrielle. Wzięła niedopałek z jego ręki, wyrzuciła do kosza, po czym zaprowadziła go na tył domu.

- Zrób tak jeszcze raz. – powiedziała, biorąc mężczyznę za ręce. – Proszę.

Nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w nią chcąc się upewnić, że jest w 100% przekonana. Niepotrzebnie, bo Gabrielle była taka sama jak ojciec – bardzo dobrze wiedziała, czego chce. Nachylił się i delikatnie musnął ustami wargi dziewczyny, jednocześnie obejmując ją w talii.

Całowali się tak, jakby dla obojga był to pierwszy raz. Trochę delikatnie, trochę niepewnie, trochę ze zdenerwowaniem, trochę nieumiejętnie. Bo Kim nie wiedział jednego – że jest pierwszym, który całuje córkę Sjöstranda. Ale było mu tak dobrze. Chciał, tak samo jak dziewczyna, żeby te pocałunki nigdy się nie skończyły.

- Musimy wracać. – powiedział mężczyzna, odsuwając się od brunetki. – Mamy jeszcze coś do załatwienia.


- Wiem. – odpowiedziała i po raz ostatni musnęła jego wargi. – Dziękuję.

1 komentarz:

  1. O matko! Że Gabi i Kim ? Zaszkoczyłaś mnie, ale pozytywnie. Czekam na rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń