To miał być dzień jak każdy inny. Gabrielle miała iść
rano na zajęcia, a on dostał dwa tygodnie wolnego z okazji zwycięstwa swoich
podopiecznych. Po południu mieli jechać do rodziców Johana, którzy parę
miesięcy temu zostawili swój dom synowi, a sami przenieśli się do małej
wioseczki ponad 100 km od Sztokholmu.
Sjöstrand od samego początku zastanawiał się,
dlaczego rodzice zechcieli wynieść się z dotychczasowego miejsca
zamieszkania. Przecież „starych drzew się nie przesadza”, jak to sami mówili
wiele razy, a tu nagle… Przeprowadzamy się. Ich decyzja – Johan nie mógł zrobić
nic więcej, jak tylko ją zaakceptować i pomóc rodzicom w przenosinach. Ale nie
był zadowolony z tego pomysłu. Do taty parę razy musiała przyjechać
specjalistyczna karetka ze stolicy. Przecież na prowincji nie będzie tak dobrej
opieki lekarskiej!
O drugiej po południu, Sjöstrandowie pakowali większe
zakupy, które mieli zawieźć do Eskilstuna. Johan wrócił jeszcze na chwilę do
domu, aby potwierdzić rodzicom, że pojawią się z ich wnuczką za około półtorej
godziny, gdy na podjeździe pojawił się zalany du Rietz.
- Gabrysiu… - bełkotał mężczyzna, chwiejąc się na
nogach. – Czy jest tatuś?
- Gada z dziadkami. – odpowiedziała dziewczyna,
obejmując go w pasie. – Może wejdziesz do domu? Bo wyglądasz tragicznie.
- Dziękuję, kochanie. – wymruczał i dał się brunetce
poprowadzić do środka.
Młoda położyła go na kanapie, przyniosła plastikową
miskę, za kołnierz byłego reprezentanta Szwecji włożyła ręcznik i poszła po
ojca, aby zajął się przyjacielem. Kim wyglądał jak kupka nieszczęścia, a Sjöstrand
od przynajmniej paru lat nie widział kumpla tak pijanego o tak wczesnej porze.
Pozatym, powinien być w pracy. Co się wydarzyło?
- Anette mnie rzuciła. – wymamrotał du Rietz, gdy
zobaczył nachylającego się nad sobą przyjaciela. – Zostawiła mnie po 15 latach
małżeństwa. Dla innego. Powiedziała, że nie jest ze mną szczęśliwa i ma dość
mojego stylu życia.
- Ale jak to? Przecież tak mocno się kochacie!
- Widziałeś dzisiejsze gazety?
- Nawet nie wychodziłem z domu.
Kim Ekdahl du Rietz zaczął zwracać zawartość żołądka
do plastikowej miski, a Gabrielle w kuchni pokazywała ojcu na smartphonie
najnowsze rewelacje z piłkarskiego światka. Na wszystkich stronach głównych
było zdjęcie Anette Ekdahl du Rietz w niedwuznacznej sytuacji z Kimem Anderssonem
- kolegą z drużyny narodowej jej męża.
Mówiąc wprost – para się namiętnie całowała i była w trakcie zdejmowania z
siebie ubrań.
- Wybacz córeczko, ale dzisiaj nie pojedziemy do
dziadków. Widzisz w jakim stanie jest Kimmi. Muszę z nim zostać. Zaraz do nich
zadzwonię i odwołam wizytę.
- Nie możesz jej odwołać! – podniesionym głosem
odpowiedziała dziewczyna. – Musisz zawieźć dziadkowi leki!
- Racja… - Johan zamyślił się. – Co w takim razie z
du Rietzem?
- Zostanę z nim i doprowadzę go do stanu używalności,
ok?
- Nie wiem, czy…
- Tato. Dobrze wiesz, że to jedyne wyjście. Dziadek
jest najważniejszy, a ja nie mogę mu tego zawieźć, bo nie mam prawa jazdy. Jedź
do nich z lekami, po drodze możesz wziąć ze sobą Juliette, a ja zaopiekuję się
wujkiem do waszego powrotu.
- Ok. No to ja jadę. – były bramkarz ucałował córkę w
czoło. – Jesteś aniołem. Do zobaczenia!
- Pa, tato.
- Najlepiej będzie, jak go położysz w gościnnym.
Wtedy, gdy zaśnie oczywiście, możesz zaprosić którąś z koleżanek, żebyś nie musiała
sama siedzieć.
- Muszę się pouczyć na jutrzejsze ćwiczenia, więc poproszę
Patricię, aby przywiozła mi swoje notatki z fizyki.
- Jak uważasz, Skarbie. Cześć.
Johan Sjöstrand wyszedł z domu, a dziewczyna wróciła
do salonu, gdzie zmarnionemu du Rietz’owi głowa zwisała z kanapy. Musiała go
teraz jakoś przetransportować do pokoju gościnnego. Tylko jak? Prawie 2 metry
wzrostu, ok. 85 kilogramów żywej wagi (schudł od czasu gry w reprezentacji)…
Przecież ona, 25 centymetrów niższa i 30 kilo lżejsza nie miała najmniejszych
szans z byłym rozgrywającym.
- Wujku… - Gabrielle trąciła mężczyznę w ramię. – Weź
się rusz, co? No, wujek…
Co za człowiek… Użyczasz mu kanapę, a ten nawet
najmniejszej wdzięczności nie okaże. Trudno. Trzeba go przenieść. Pat napisała,
że będzie za 10 minut, więc lepiej, żeby dyrektora Szwedzkiego Związku Piłki
Ręcznej nie było na kanapie w salonie zwłaszcza, że w przypadku szerszego
otwarcia drzwi kanapa jest dobrze widoczna.
Nie chodziło o to, że Gabrielle wstydziła się
pijanego wuja – co to, to nie. Po prostu Patricia, jak większość Szwedów, miała
konserwatywne poglądy. Dobra, powiedzmy sobie szczerze: Patricia Gustavsson
reprezentowała ultrakonserwatywne poglądy i była z tego bardzo dumna. Jednak
wiązało się to z całkowitym potępieniem osób, które choć odrobinę odstępują od
staroświeckich reguł. Jedna z nich: panna na wydaniu nie powinna przebywać w
towarzystwie mężczyzn bez towarzystwa ojca, brata lub jakiejkolwiek innej
kobiety. Tak więc Patricia wszędzie przemieszczała się swoim samochodem lub w
towarzystwie jedynej przyjaciółki, która jeszcze nie miała jej dość – Gabrielli
S.
Panna Sjöstrand była znana swoim uczelnianym znajomym
z dwóch rzeczy: 1) zawsze podpisywała się jako Gabrielle S., 2) zawsze chodziła
nieumalowana, w bluzie z kapturem i dresowych spodniach. Dawało jej to
możliwość chodzenia na uczelnię jako ona, a nie córka znanego piłkarza ręcznego
i obecnie trenera reprezentacji. A gdy ktoś zobaczył ją na zdjęciach, to
nigdy w życiu nie skojarzyłby nieciekawie ubranej dziewczyny bez makijażu
siedzącej w piątym rzędzie z tą piękną, młodą kobietą pokazującą się na
największych sportowych (i nie tylko!) imprezach.
Pat znała tylko adres zamieszkania panny Sjöstrand,
ale nigdy w jej domu nie była, dlatego postanowiła wykorzystać okazję, że
‘przyjaciółka’ chce się z nią spotkać. Możliwość zobaczenia od wewnątrz tego
intrygującego miejsca, jakim był dom Gabrielli to nie lada gratka.
- Kim. Proszę. Zwlecz zwłoki z kanapy. Nie bądź
świnia.
Nie pierwszy raz zdarzyło się mówić w ten sposób do
20 lat starszego od niej przyjaciela ojca. A on nie miał nic przeciwko. Czasem
zachowywał się jakby wciąż miał dwadzieścia trzy lata. Ale –
w przeciwieństwie do ojca – nigdy nie traktował jej jak dziecko. Nie
uważał się też za nie-wiadomo-kogo. Był normalnym człowiekiem. Był kumplem. Z
którym można się było pośmiać, podokuczać, ale także pospiskować przeciwko
tacie.
- Gabi, nie jestem w stanie się ruszyć. – powiedział
cicho. – Nie mogę tu zostać?
- Nie, nie możesz. Pamiętasz naszą rozmowę? Nie chcę,
żeby na uczelni wiedziano, kim jestem, a za chwilę będzie tu jedna dziewczyna,
która ma mi przywieźć notatki z fizyki. Wiesz, że jestem beznadziejna z tego,
jakże uroczego, przedmiotu. Przetransportuj się do gościnnego, co?
- A mogę się na Tobie wesprzeć? Boję się, że nogi
odmówią mi posłuszeństwa.
- Spoko. A jak trochę otrzeźwiejesz do wieczora, to
mi pomożesz z zadaniami.
- OK. Dawaj łapę.
Był ciężki. Oparł się o nią chyba całym ciężarem
ciała. Ale przynajmniej wstał – zawsze jakiś plus. Powoli, kroczek po kroczku,
szli w stronę pokoju, w którym Kim Ekdahl du Rietz miał odpocząć na tyle, aby
móc egzystować bez czyjejkolwiek opieki.
- Leż. – powiedziała dziewczyna, gdy posadziła
mężczyznę na łóżku. – Przyniosę Ci wodę, miskę i ręcznik. Jak poczujesz
się lepiej, to przyjdź. Będę pewnie u siebie. Muszę się tylko szybko pozbyć
Gustavsson. Trzymaj się.
- Dam sobie radę.
Brunetka wyszła po obiecane rzeczy, a gdy wróciła
były rozgrywający reprezentacji Szwecji spał w najlepsze. Dziewczyna
przykryła go kocem i już na palcach wychodziła z pokoju, gdy rozległ się
dzwonek do drzwi.
- Śpij. – powiedziała w kierunku łóżka. – Ja
wychodzę.
Przed drzwiami wejściowymi stała niska, korpulentna
blondynka. Nie była brzydka, ale dość nudna i nieciekawa. Prawdopodobnie
powodem tego był całkowity brak makijażu, który (gdyby był, oczywiście) mógłby
podkreślić piękne rysy twarzy właścicielki.
- Cześć kochana! – wykrzyknęła na widok koleżanki. –
Co u Ciebie?
- Nie krzycz. – odpowiedziała szeptem Gabrielle. –
Tata śpi.
- Sorki. Mogę wejść?
- Nie bardzo, tata śpi.
- Przyjechałam tu tylko po to, żeby dać Ci parę
kartek, a Ty nawet mnie na herbatę nie zaprosisz?
- Przepraszam Pat, nie dzisiaj.
- Ty coś ukrywasz, moja droga.
- Nic nie ukrywam, po prostu nie chcę budzić ojca.
- Spoko… To ja spadam. – powiedziała blondynka i
ruszyła w stronę samochodu.
- Patricia, a notatki?
----------------------------------------
Pierwszy dzień matur - CHECK ;)
Nie jest źle :D
Na kolejny zapraszam 12 maja o 20 :D
Super rozdział! Zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń